Ciąża bliźniacza

sobota, 17 grudnia 2016

Coraz bliżej święta...

W tym roku mamy zamiar spędzić święta z młodymi u dziadków. Nie lada wyzwanie dla nas, a przede wszystkim dla nich. Mamy do przejechania ok. 500 km, na szczęście w głównej mierze autostradą, co czyni 5 h nieprzerwanej jazdy. No i teraz pytanie ile nasza dziatwa takiej nieprzerwanej jazdy wytrzyma. Plan jest taki, że pakujemy się dzień wcześniej, a startujemy następnego dnia z rana zaraz po nakarmieniu i grzejemy tak długo ile się da, czyli aż młode zaczną marudzić, że im niewygodnie lub że są głodne. Plan planem, a jak wyjdzie zobaczymy w praniu.

Powoli zaczynam kompletować listę rzeczy, które warto by było zabrać ze sobą. Trochę tego jest, bo wracamy dopiero po Nowym Roku. Zaczyna mnie to przerażać, bo już teraz widzę i wiem, że nie damy rady zabrać wszystkiego. Musimy to jakoś sprawnie zaplanować, żeby nagle się nie okazało, że po zapakowaniu całego majdanu w samochodzie nie ma już miejsca dla nas :P Wiadomo, że rzeczy takie jak pieluchy i jedzenie dla młodych kupimy na miejscu. No cóż, jeśli czegoś zabraknie, to dokupi się to po prostu na miejscu.

A Sylwester... a Sylwester oczywiście przed telewizorem z Dwójką :) Tylko, że w tym roku z tą oto dwójką :)


 Pozdrawiamy świątecznie!

poniedziałek, 31 października 2016

No time for anything

Hej, jakby się kto martwił, to żyjemy :)
 
Po prostu małe tak nam dają ostatnio w kość, że mała bania... pozbierało się tematów, a ja niestety kompletnie nie znajduję na razie czasu, żeby się z nimi Wami podzielić. 
Tydzień temu zombiaki miały chrzest, ale księdzu nie udało się chyba do końca wygonić z nich szatana, bo są bardziej marudne i upierdliwe niż zazwyczaj. Miejmy nadzieję, że im to przejdzie, a ja znajdę chwilkę czasu, żeby ogarnąć inne rzeczy.

Do ... napisania niedługo (mam nadzieję:)

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

środa, 17 sierpnia 2016

3 miesiące za nami

Parę dni temu młode skończyły pierwszy kwartał, czyli najgorsze za nami. Najgorsze w znaczeniu ssaki powinny teraz jeść bardziej usystematyzowanie, a my wysypiać się. No i z grubsza tak jest: sześć karmień dziennie co 3-4 godziny i dłuższa przerwa nocna 5, czasami 6-cio godzinna. Oh yeah baby, w końcu można żyć!

Podsumowując te pierwsze 3 miesiące:

1) Najgorsze po porodzie są pierwsze dni z dziećmi w szpitalu.

Po cesarce, zmęczona, styrana, ledwo chodząca przy dzieciach byłam zdana na pomoc personelu medycznego, a tak naprawdę męża. Nie obyło się bez chwil załamania i małej depresji poporodowej. No cóż, trzeba było zacisnąć zęby i to po prostu przeżyć, łudząc się nadzieją, że w domu będzie lepiej, bo...

2) Najgorszy po wyjściu ze szpitala jest pierwszy miesiąc.

Spędziłam go z bolącą raną po cesarce przytwierdzona praktycznie do łóżka z gotowymi do karmienia 24h / dobę cyckami. Zmęczenie, wyziębienie oraz braku czasu na normalne zjedzenie czegokolwiek, skończyło się u mnie delirką, stanem podgorączkowym i 2-tygodniowym przeziębieniem.

3) Później jest już tylko lepiej, chociaż nie do końca :)

4) Tour po lekarzach z bliźniakami wcześniakami.

Pierwsze dwa miesiące minęły nam standardowo na wizytach domowych położnej środowiskowej oraz bieganiu z małymi po lekarzach:
- pediatrę zaliczyliśmy kilka razy, między innymi z powodu przeziębienia jednego z bliźniaków, który złapał je ode mnie,
- u ortopedy na szczęście okazało się, iż z bioderkami jest wszystko w porządku. Należy to jednak co jakiś czas kontrolować.
- do okulisty do CZD* musieliśmy przejechać się dwukrotnie, gdyż przy pierwszym badaniu wyszło, iż Młodszy dzieć** miał opóźniony rozwój siatkówki. I tu mała rada: miejcie drogie mamy przy sobie swoje badania zrobione podczas ciąży. Okazuje się, iż nasze wyniki CMV i Toxo są w takim przypadku potrzebne do wykluczenia powikłań okulistycznych u niemowlaków.
- do neurologa wybraliśmy się prywatnie, gdyż czas oczekiwania na wizytę w NFZ to średnio 90 dni. I dobrze zrobiliśmy, okazało się że Młodszy dzieć ma słabsze napięcie górnych partii mięśni, skutkiem czego dostaliśmy skierowanie na rehabilitację.
- dodatkowo odwiedziliśmy również neonatologa, ponieważ Starszy dzieć** zrobił nam psikusa i w 5-tym tygodniu życia dostał nagle nawrotu żółtaczki.

5) To kiedy znaleźć czas na swoje wizyty lekarskie?

Jest ciężko, ale po 6-tym tygodniu po porodzie musimy wybrać się same ze sobą do ginekologa. Te które z nas miały, jak ja na przykład, cukrzycę ciążową muszą dodatkowo ok. 8 tygodnia wygospodarować 2 godziny na test obciążenia glukozą. Ja zrobiłam go w 10 tygodniu.

6) Porządek w domu, porządek w życiu.

Zapomnijcie o nim, nie da się jednocześnie mieć czasu dla dwójki dzieci, zadbanej siebie i pęknie wysprzątanego mieszkania. Dlatego też np. wszelkie nadprogramowe wizyty domowe (oprócz położnej środowiskowej) niech sobie poczekają na lepsze dni, ponieważ...


* CZD - Centrum Zdrowia Dziecka
** Młodszy, Starszy dzieć - między młodymi są 2 min. różnicy

sobota, 6 sierpnia 2016

wtorek, 26 lipca 2016

W oczekiwaniu na dziecko

Ostatnia pozycja książkowa, którą dane mi było w trakcie ciąży przeczytać. Co prawda nie do końca, ponieważ brzdące zdecydowały się wyskoczyć na ten świat miesiąc wcześniej :)

Powiem tak, dla tych kobietek, które zaczęły najpierw czytać np. Ciezarowkę w/w książka może się wydawać wyjątkowo nudna i gruba. Leżąc na patologii spotkałam się z opiniami, że niektóre z przyszłych mamusiek dosłownie zasypiały przy jej czytaniu. W sumie to chyba dobrze, bo jak powszechnie wiadomo sen dla kobiet ciężarnych jest bardzo ważny :)

Moim zdaniem jest to bardzo ciekawy poradnik (wręcz encyklopedia wiedzy!), co prawda napisany bardzo fachowo, ale bez nadużywania trudnych zwrotów medycznych, dzięki czemu czyta się go bardzo dobrze. Szczegółowo krok po kroku wprowadza nas w świat ciąży, porodu, połogu i pierwszych miesięcy życia maleństwa. Ponieważ była to moja pierwsza ciąża i nie do końca zdawałam sobie sprawę jakie problemy i niuanse mogą się z nią wiązać, poradnik parę razy naprawdę mnie uspokoił. Okazywało się zazwyczaj, że dziwne jak dla mnie objawy w ciąży są jak najbardziej normalne i niepotrzebnie panikuję.

Polecam szczególnie przyszłym rodzicom spodziewających się pierwszego dziecka... no a przede wszystkim przyszłym mamom... na sen :)



Dla oszczędnych: co mogę poradzić, to nie kupujcie książki w stacjonarnych księgarniach, bo jej cena detaliczna to 50 zł. Dokonując zakupu w księgarni internetowej można zaoszczędzić nawet do 18 zł, i to już po zapłaceniu kosztów transportu z odbiorem we wskazanym przez siebie kiosku ruchu, tzw. Paczka w Ruchu.

Ocena: 9,5/10

środa, 13 lipca 2016

wtorek, 28 czerwca 2016

Jaką kawę pije matka?

Ciągle łapię się, że zaczynam coś robić i kończę za jakieś 2 godziny...
Nieważne czy kawa czy herbata, od chwili pojawienia się małych trolli zawsze piję zimną ;)

Przy smerfach jest tyle zabawy, że tak naprawdę nie da rady niczego zaplanować. A trzeba, bo małe ze względu na wcześniactwo mają teraz pełno wizyt lekarskich do zaliczenia - oprócz standardowych u pediatry i ortopedy, dochodzą jeszcze okulista oraz neurolog.

Wczoraj udało nam się zaliczyć ortopedę. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Jeden brzdąc w trakcie badania zlał się na przebierak (dobrze, że matka wzięła ze sobą dwie tetrówki), ulał ostatni posiłek, a w trakcie usg bioderek puścił salwę pierdów. Komentarz ze strony lekarza: "No jakaś formę obrony przyjął". Pod względem ortopedycznym na szczęście wszystko ok. 

Przed nami jeszcze kolejna wizyta u okulisty (niestety podczas pierwszej wizyty u pierdzioszka właśnie wyszło opóźnienie w rozwoju siatkówki oka) i neurologa (tej wizyty boję się najbardziej).

A żeby się matka z ojcem za bardzo nie nudzili, to w 5 tygodniu życia drugie dziecię nam nagle zżółkło. No nie miało kiedy. Po otrzymaniu skierowania do poradni neonatologicznej, sami przerażeni i zieloni na twarzach z mężem pojechaliśmy do szpitala. Na oddział na całe szczęście nas nie przyjęli. Poziom bilirubiny nie był, jak się okazało, jeszcze taki tragiczny. Do obserwacji i na kontrolę za dwa tygodnie.

Ciekawe, ciekawe co nam jeszcze najbliższa przyszłość przyniesie... Wolałabym, żeby nic "ciekawego".

sobota, 11 czerwca 2016

Miesięcznica z kupą w tle

To już miesiąc od kiedy dwa zombiaki pojawiły się w naszym życiu i przewróciły go do góry nogami. Od paru dobrych tygodni ogranicza się ono do ich przytulania, głaskania, kołysania, usypiania, śpiewania, karmienia... a no i w następstwie tego - do przewijania. Sami zaś, jako prawdziwi zombie rodzice, śpimy i jemy w tzw. międzyczasie.

W moim pokoju na biurku leży lista rzeczy do załatwienia, ale od wyjścia ze szpitala nie mamy na nie kompletnie czasu. To, że udało nam się zarejestrować dzieci w USC, odbębnić wizyty położnej środowiskowej i pediatryczną w przychodni, a mi wypełnić wniosek o urlop macierzyński, to naprawdę sukces! A zostały jeszcze inne wizyty lekarskie, inne wnioski (500+, beciowe, PZU, etc.) i inne rzeczy do załatwienia.
Nie mówiąc już nic o tym, że nie mamy jeszcze nawet kupionego wózka... wybrany i upatrzony mamy, ale do zakupu daleko.

Bardzo mi również przykro, że co niektóre osoby z mojego otoczenia nie mogą niestety zrozumieć, że przez ostatni miesiąc naprawdę nie miałam czasu na odbieranie telefonów czy odpisywanie na smsy, o przyjmowaniu gości w domu nie wspominając. Szczerze mówiąc to z prozaicznym pójściem do wc czy wykąpaniem się jest duży problem, bo jak nie jeden, to drugi ssak wisi mi ciągle na cycku...

Po miesiącu "słodkiego macierzyństwa" dochodzę do wniosku, że wychowywanie jednego dziecka to muszą być chyba jakieś wakacje. Ale podobno im dalej, tym łatwiej. Oby!

Z okazji naszej małej rocznicy udało mi się dziś w końcu wyjść na chwilę z domu (nie licząc urwania się na zdjęcie szwów to chyba moje drugie takie "samowyjście" w ciągu ostatnich 4 tygodni - pierwsze było nocą celem wyniesienia śmieci) i kupić moim maluchom masę prezentów (czyt. dużą torbę z artykułami pielęgnacyjnymi dla dzieci). Za co moje ukochane dzieciątka podziękowały mi takimi super mega pachnącymi niespodziankami, że ratunek mógł być tylko jeden...



P.S. O tym, że w moim życiu się wszystko nagle przewartościowało świadczy fakt, że dziś w Rossmannie przy półkach z akcesoriami dla dzieci spędziłam chyba z dobre pół godziny, a przy damskich kosmetykach - 0.

niedziela, 5 czerwca 2016

Test na bycie dobrą matką

Nie zrobiłam sobie wcześniej takiego testu i już się boję co to będzie, gdy moje brzdące podrosną i zaczną np. raczkować ;)


niedziela, 29 maja 2016

Cała prawda o matkach

Parę dni temu był Dzień Matki... prawie go nie zauważyłam, tak mi małe dają w kość :/ Ale... 


... w moim przypadku w dwóch facetach i wcale nie łysych :)

wtorek, 24 maja 2016

USG pięcioraczków

A jak tak narzekałam, że mi było ciężko przy dwójce brzdąców w moim brzuchu... to co ma powiedzieć ta laska? ;)


sobota, 21 maja 2016

Trójpaczek na patologii cz.8

W dniu wczorajszym wróciłam do szpitala... ale spokojnie, jedynie po odebranie wypisu oraz ostateczne zdjęcie szwów :)

Zdejmowanie szwów, ze względu na długość cięcia (bliźniaki), odbyło się na dwa razy: 7 i 9 dnia po porodzie. W sumie to nawet dobrze, bo w pierwszy dzień wypis ze szpitala był jeszcze nie gotowy ("jest proszę Pani jeszcze w podpisie"), chociaż oczywiście miał być...

Moje szpitalne leżakowanie trwało łącznie, uwaga: 63 dni! Z czego 57 dni na patologii i 6 - na położnictwie.


I o ile pobyt na patologii faktycznie można było nazwać leżakowaniem, bo człowiek jednak pomimo ciągłych KTG i badań znajdował czas na wyspanie się, pogadanie ze współleżakującymi, poczytanie czegoś czy nadrobienie zaległości serialowych na TVN ("Druga szansa", "Agent: Gwiazdy", etc.), o tyle na porodówce czekał mnie istny sajgon.
 
Sześć godzin po cesarskim cięciu wylądowałam w sali z dwójką dzieciaczków i miałam się nimi już zająć. Nie było czasu na odpoczynek czy rekonwalescencję. Od razu kobito do roboty! Wiedziałam, że sobie po, bądź co bądź, zabiegu operacyjnym na początku nie poradzę, wiec na pierwsze dwie noce wzięłam położną do pomocy (kupa kasy nota bene :/), a w dzień był ze mną małżonek. W kolejne noce walczyłam już sama, rezultatem czego było niewyspanie, sińce pod oczami i ogólne wymęczenie, czyli stan ala zombie.

Mówiąc szczerze sama nie wierzę, że udało mi się to wszystko przeżyć. Bo jedno dziecko, to jeden problem, a dwójka...  nakarmisz jedno, drugie robi się głodne, jedno przestaje krzyczeć, drugie dopiero zaczyna, pierwsze zrobi w pieluchę, drugie też już wymaga przewinięcia... Istna orka na ugorze.

Na szczęście jesteśmy już wszyscy w domu! Chociaż i teraz czasami dodatkowa para rąk męża dostępna 24h/dobę nie wystarcza, ale i tak jest o niebo lepiej niż w szpitalu. Chodzimy co prawda ciągle niewyspani, niedojedzeni, wymęczeni, ale cholernie szczęśliwi, że trójpaczek wrócił w końcu do domu. Co prawda rozpakowany 5 dni przed planowanym terminem, bo się małym czekać nie chciało, przebiły pęcherz płodowy i rozpoczęły akcję porodową...

Ano właśnie, przypomniało mi się! Coś tam kiedyś pisałam, że złoję brzdącom dupki jak mi coś wcześniej przed 37tc wywiną? Oczywiście odwołuję to :)    

wtorek, 10 maja 2016

Trójpaczek na patologii cz.7

Na temat szpitalnego jedzenia krąży wiele mitów i legend. Problem w tym, że te mity i legendy to najprawdziwsza w świecie prawda.

Dieta kobiety ciężarnej powinna być urozmaicona i zrównoważona, gdyż ma ona wpływ na dobry stan zdrowia kobiety oraz prawidłowy rozwój dziecka. W szpitalu chyba o tym na śmierć zapomnieli...

Typowe śniadanie i kolacja to trzy kromki chleba (ciemny chleb jak poniżej, zaznaczam ciemny chleb NIE razowy chleb to wersja dla kobiet z cukrzycą ciążową, czyli takich jak ja) i obślizła żylasta pseudowędlina. Jeśli na talerzu pojawi się coś więcej, jakiś kawałek pomidorka, ogórka, sałaty to tak jakbyś wygrała los na loterii. Od czasu do czasu zdarza się, że rzucą jakiś kawałek białego sera lub jajko jako rarytas.


Obiad to chyba najlepszy posiłek, który tu serwują, z czego zupa jest codziennie praktycznie taka sama. Zmienia się jedynie smak wodnej zawiesiny, bo wsad warzywny jest codziennie identyczny.
Drugie danie to tutaj prawdziwe danie królów, tylko że dietetyk układający menu dla osób na diecie cukrzycowej non stop popełnia podstawowe błędy żywieniowe. Poniżej np. gotowana ciapa z marchewki o indeksie glikemicznym chyba z 1500. Mieso, choć chude, też jakoś wcale apetycznie nie wygląda...


Skutkiem takiego a nie innego szpitalnego żywienia lodówka dla pacjentek wypełniona jest po brzegi jedzeniem własnym przynoszonym przez rodzinę i znajomych.
Dziękujemy kochani, że o nas myślicie i nie dajecie nam umrzeć z głodu! :) Co my biedne kobity byśmy bez Was zrobiły? :*


piątek, 6 maja 2016

Czy mężczyźni mogliby rodzić naturalnie?

Dwóch śmiałków poddało się pewnemu eksperymentowi, doświadczyło symulacji bóli porodowych i wyląda na to, że byłoby z tym ciężko...


czwartek, 5 maja 2016

Ciężarówką przez 9 miesięcy

Pozycja, dzięki której poprawiał mi się humor, za każdym razem gdy do niej sięgałam. Nawet obecnie będąc w szpitalu. Napisana w zabawny i dowcipny sposób, jak dla mnie pozycja obowiązkowa dla każdej przyszłej zestresowanej całą tą ciążową sytuacją matki :)

Poradnik zawiera dużo praktycznych i rzetelnych informacji oraz dowcipnych odpowiedzi na ważne pytania. Bardzo przyjemna lektura, która udowadnia, że dobry poradnik nie musi być wcale nudny. Osobiście czytając go nie raz się na głos roześmiałam.


Ze względu na cenę, około 50 zł (chociaż na Allegro czy przez Ceneo można ją kupić już za ok. 40 zł) najlepiej zasugerować znajomym lub rodzinie jako propozycję prezentu dla siebie. Albo, jak w moim przypadku, pożyczyć od znajomej mamuśki. Wiadomo, że ostatecznie jest to książka, którą przeczytamy raz i raczej już do niej nie wrócimy. Chociaż nigdy nie wiadomo... ;)

Ocena: 9/10.

poniedziałek, 2 maja 2016

Trójpaczek na patologii cz.6

Majówkę, podobnie jak tegoroczne święta Wielkanocne, spędzamy w szpitalu. Przestałam już nawet liczyć ile czasu tu jesteśmy. Od 18 marca, to ile to będzie? 6, 7 tygodni?

Najważniejsze, że cel minimum, czyli dociągnięcie z ciążą do 34 tygodnia, zrealizowaliśmy! Teraz kolejny cel przed nami, tj. rozpoczęcie 36 tygodnia, a to juz jutro :)

Jak tylko tu wylądowaliśmy, przeprowadziłam z moimi brzdącami bardzo poważną rozmowę i ustaliliśmy, że ja zrobię wszystko co w mojej mocy z tą moją "patologiczną szyjką" (będę leżeć, sikać do basenu, modlić się, etc.), a one mają mi się tam trzymać w moim brzuszku do 37 tygodnia minimum. Otrzymałam od nich pozytywną odpowiedź zwrotną (czytaj: kopniaka w żebra), więc jeśli tylko coś mi spróbują zmajstrować i nie wywiązać się z umowy, to po porodzie dostaną takie lańsko w dupska, że popamiętają :P

Nawet teraz, gdy zwolniono mnie już z leżenia (po 26 dniach, oh yeah!) i pozwolono chodzić do łazienki, oszczędzam się ile mogę. Zresztą po tak długim czasie ciągłego przebywania w łóżku, mięśnie nóg gdzieś mi zanikły... nie ma ich, they are lost. Chyba wywieszę zaraz plakat WANTED, być może ktoś je gdzieś widział albo znalazł i mi je odda? Teraz to by mi się szczerze powiedziawszy jakaś rehabilitacja przydała, bo idąc szpitalnym korytarzem obijam się niczym Frankenstein opierając się rękoma to o jedną, to o drugą ścianę...


No nic, walczymy, walczymy dalej o kolejny tydzień dla moich maluchów, tydzień, a może i dwa!

Rozmowa dwóch bliźniaków w łonie matki

Mały hardcore :P

czwartek, 28 kwietnia 2016

Zachowanie matki przy kolejnych ciążach :)




Twoje ubrania:

Pierwsze dziecko: Zaczynasz nosić ciążowe ciuchy jak tylko ginekolog potwierdzi ciążę.

Drugie dziecko: Nosisz normalne ciuchy jak najdłużej się da.

Trzecie dziecko: Twoje ciuchy ciążowe STAJĄ się Twoimi normalnymi ciuchami.

* * *

Przygotowanie do porodu:

Pierwsze dziecko: Z namaszczeniem ćwiczysz oddechy.

Drugie dziecko: Pieprzysz oddechy, bo ostatnim razem nie przyniosły żadnego skutku.

Trzecie dziecko: Prosisz o znieczulenie w 8. miesiącu ciąży.

* * *

Ciuszki dziecięce:

Pierwsze dziecko: Pierzesz nawet nowe ciuszki w Cypisku w 90 stopniach, koordynujesz je kolorystycznie i składasz równiutko w kosteczkę.

Drugie dziecko: Wyrzucasz tylko te najbardziej usyfione i pierzesz ze swoimi ubraniami.

Trzecie dziecko: A niby czemu chłopcy nie mogą nosić różowego?

* * *

Płacz:

Pierwsze dziecko: Wyciągasz dziecko z łóżeczka jak tylko piśnie.

Drugie dziecko: Wyciągasz dziecko tylko wtedy, kiedy istnieje niebezpieczeństwo, że jego wrzask obudzi starsze dziecko.

Trzecie dziecko: Uczysz swoje pierwsze dziecko jak nakręcać grające zabawki w łóżeczku.

* * *

Gdy upadnie smoczek:

Pierwsze dziecko: Wygotowujesz po powrocie do domu.

Drugie dziecko: Polewasz sokiem z butelki i wsadzasz mu do buzi.

Trzecie dziecko: Wycierasz w swoje spodnie i wsadzasz mu do buzi.

* * *

Przewijanie:

Pierwsze dziecko: Zmieniasz pieluchę co godzinę, niezależnie czy brudna czy czysta.

Drugie dziecko: Zmieniasz pieluchę co 2-3 godziny, w zależności od potrzeby.

Trzecie dziecko: Starasz się zmieniać pieluchę zanim otoczenie poskarży się na smród, bądź pielucha zwisa dziecku poniżej kolan.

* * *

Zajęcia:

Pierwsze dziecko: Bierzesz dziecko na basen, plac zabaw, spacerek, do zoo, do teatrzyku itp.

Drugie dziecko: Bierzesz dziecko na spacer.

Trzecie dziecko: Bierzesz dziecko do supermarketu i pralni chemicznej.

* * *

Twoje wyjścia:

Pierwsze dziecko: Zanim wsiądziesz do samochodu, trzy razy dzwonisz do opiekunki.

Drugie dziecko: W drzwiach podajesz opiekunce numer swojej komórki.

Trzecie dziecko: Mówisz opiekunce, że ma dzwonić tylko jeśli pojawi się krew.

 * * *

W domu:

Pierwsze dziecko: Godzinami gapisz się na swoje dzieciątko.

Drugie dziecko: Spoglądasz na swoje dziecko, aby upewnić się, że starsze go nie dusi i nie wkłada mu palca do oka.

Trzecie dziecko: Kryjesz się przed własnymi dziećmi.

* * *

Połknięcie monety:

Pierwsze dziecko: Wzywasz pogotowie i domagasz się prześwietlenia.

Drugie dziecko: Czekasz aż wysra.

Trzecie dziecko: Odejmujesz mu z kieszonkowego.

piątek, 22 kwietnia 2016

Trójpaczek na patologii cz.5

Bo kobieta w ciąży potrzebuje dużo snu...


Pytanie tylko kiedy się wyspać, skoro codzienny grafik na patologii ciąży wygląda następująco:



Godzina
06:00

08:00
09:00 - 14:00


 09:30 - 10:30
10:00
12:00
12:30
14:00
16:00
16:30
18:00
20:00
19:00 - 21:00
22:00
24:00
Rodzaj "rozrywki"
KTG, pomiar temperatury i ciśnienia
co tydzień w poniedziałki pobranie krwi i oddanie próbki moczu do badań,
śniadanie + brzuszki *
w tygodniu: planowe badania np. usg płodów (raz na dwa tygodnie)              przepływy (standardowo raz na tydzień, chyba że pacjentka wymaga częstszej kontroli), ginekologiczne, echo serca (w zależności od potrzeby), etc.
poranny obchód
brzuszki
KTG,
obiad
brzuszki
brzuszki
kolacja
brzuszki
KTG
wieczorny obchód
brzuszki
brzuszki,
 
czyli od 6 rano do północy średnio co dwie godziny coś... I weź tu kobieto odpocznij i się wyśpij... a biorąc dodatkowo pod uwagę, że naprzeciwko naszych sal znajdują się jedynki (tzw. VIP rooms) dla matek z płaczącymi noworodkam (co jest moim zdaniem istną patologią na patologii) i, a jedna z dziewczyn z pokoju w nocy chrapie... to good luck jak to mówią! :P

* brzuszki - szybkie badanie detektorem tętna płodów.

sobota, 16 kwietnia 2016

Ciąża tydzień po tygodniu

Praktyczny poradnik "Ciąża tydzień po tygodniu" wydany przez magazyn Dziecko to pozycja krótka i dzięki temu łatwa do strawienia ;)


Książkę otrzymałam od znajomej mamuśki z całą serią innych przewodników ciążowych i to właśnie od niej zaczęłam zagłębianie się w ciążowej literaturze, głównie ze względu na to, że była najmniejsza i najcieńsza (jedyne 144 strony). Do tego ładnie wydana w twardej okładce.

Oprócz informacji na temat przyrostu masy ciała oraz wymiarów dzieciątka zawiera całą masę innych przydatnych informacji, takich jak: lista wymaganych badań, opis zmian zachodzących w ciele i psychice kobiety, wskazówki co do wyprawki do szpitala, przygotowania się do porodu, tipy dla przyszłych tatusiów. Czyta się łatwo, szybko i przyjemnie.

Nie wiem jak wygląda obecnie sytuacja z dostępnością pozycji na rynku wydawniczym. Swojego czasu była do zakupienia za jedyne 15 zł.

Jak dla mnie nie jest to jednak pozycja obowiązkowa i bez której nie można się obejść. W samym internecie pełno jest zresztą stron internetowych opisujących cały przebieg ciąży krok po kroku.

Ocena: 7/10.

sobota, 9 kwietnia 2016

Trójpaczek na patologii cz.4

Dziś zaczął się czwarty tydzień odkąd tu siedzimy i na razie końca nie widać. Wylądowaliśmy zaraz po standardowej wizycie u lekarza prowadzącego w momencie zdiagnozowania skracającej się szyjki, macicy oczywiście, bo ta podtrzymująca głowę ma się jeszcze w miarę dobrze.

Pierwszy tydzień zajęło Szanownemu Gremium Lekarskiemu ustalenie ostatecznej wersji co do długości szyjątka. Ilu sprawdzających, tyle wymiarów – najpierw było 14-15, później 26, aż ostatecznie stanęło na 18-19 mm. Koniec końców po tygodniu dywagacji nt. tej kosmicznej materii, podjęto decyzję o założeniu pessara. I wszystko byłoby pięknie i ładnie, a ja wyszłabym sobie do domu, gdyby nie nagłe krwawienie (na dzień przed wypisaniem ze szpitala :/) i akcja pt. jedziemy z Panią na porodówkę (emocje jakie mi wówczas towarzyszyły… „O Boże, zaraz będą mnie ciąć!) celem sprawdzenia czy z łożyskami i dziećmi wszystko w porządku. No więc na całe szczęście w jak najlepszym porządku. 

Drugi tydzień upłynął nam tym samym na ciągłej obserwacji. Ponieważ się nie polepszyło, krwawienie nie ustało, suma sumarum zapadła decyzja o usunięciu pessara. Z dwojga złego: skracająca się szyjka vs. wykrwawiająca się przyszła matka postawiono na to pierwsze. 

Trzeci tydzień to kolejne dni na obserwacji, kolejna wizyta na porodówce (drugie krwawienie)  i kolejne badania, diagnozy, etc. Teorii lekarskich namnożyło się w międzyczasie parę: a bo to ten polip doczesny (o którym było wiadomo od samego początku przecież), a bo to chyba jakiś krwiak, a bo to ta „patologiczna szyjka” coś nie daje radę… Można się po prostu wściec… i jak sobie pomyślę, że wszystko zaczęło się psuć w momencie założenia pessara, to już mi się wszystkiego odechciewa… To po cholerę było go zakładać skoro istniało zagrożenie aktywacji tego cholernego polipa… hę?

Zaliczyłam nawet rezonans magnetyczny, który do całej sprawy nic nie wniósł. No bo jeśli diagnostom wydawało się, że kobieta w 32 tygodniu ciąży bliźniaczej da radę wyleżeć 40 min. na wznak, to gratuluję! Musieli mnie z tej tuby dwa razy wyciągać, bo bym się tam po prostu udusiła...


Od tygodnia mam zakaz wstawania z łóżka, kąpiel tylko za wcześniejszym pozwoleniem, moim najlepszym przyjacielem stał się basenik,  nie wspomnę  o przewspaniałym szpitalnym jedzeniu dla ciężarnych z cukrzycą ciążową. Dobrze, że w takich chwilach mogę liczyć na wsparcie rodziny i męża… 

Jakoś nie do końca chciałam zaakceptować fakt, że mogę tu zostać do końca, do dnia porodu. Każdy dzień, każdy tydzień jest dla moich brzdąców na miarę złota. Czasami jest mi już naprawdę ciężko i trudno, ale dla nich wytrzymam wszystko. Nie poddam się, bo je najbanalniej w świecie bardzo, ale to bardzo kocham…

Drodzy Panowie nie ma się o co obażać :P


środa, 30 marca 2016

Trójpaczek na patologii cz.3

Nasza posiadówka tutaj się niestety przedłuża. Na dzień przed ewentualnym wypisem ze szpitala pojawiły się komplikacje po założeniu pessara i wylądowaliśmy na sali porodowej... Na szczęście z dzieciaczkami wszystko ok, a ja z wpisem w kartę pacjenta "patologiczna szyjka" wróciłam z powrotem na patologię. Zwiększona ilość KTG i dalsza obserwacja, o wypisie do domu nie ma na razie mowy :/

P.S. Jeden z wielu już zapisów KTG brzdąców:


niedziela, 27 marca 2016

Trójpaczek na patologii cd.

Tegoroczne święta spędzam w szpitalu. Jeśli wszystko dobrze pójdzie wypuszczą nas do domu we wtorek. No to wszystkiego dobrego i do jak najszybszego "napisania" ;)

poniedziałek, 21 marca 2016

Trójpaczek na patologii

Wylądowaliśmy niestety z maluszkami na patologii ciaży. Miejmy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i że wrócimy w trójpaku do domu... Trzymajcie kciuki, pozdrawiamy!

czwartek, 17 marca 2016

Skin-to-face :)

Noworodek po cesarce przytula się do twarzy swojej mamy i nie chce by go od niej zabrali. Jak tylko próbują, zaczyna płakać...


wtorek, 15 marca 2016

Targi Mother & Baby 2016

Gdyby ktoś nie miał jeszcze planów na 9 & 10 kwietnia w Gdańsku / 7 & 8 maja we Wrocławiu / 18 & 19 czerwca w Warszawie, to myślę że jest to dobry pomysł zarówno dla przyszłych, jak i aktualnych rodziców oraz dla ich pociech:



Więcej informacji o targach na stronie: motherandbaby.pl.

Ja się niestety w tym roku nie wybiorę, gdyż termin warszawski wypada mniej więcej w terminie mojej ewentualnej depresji poporodowej ;)

niedziela, 13 marca 2016

Szkoła rodzenia on-line

Gdyby któraś z przyszłych mam nie miała czasu lub po prostu nie mogła zauczestniczyć w tradycyjnej szkole rodzenia (bywa różnie, wiadomo), zawsze może sobie odbyć taką szkołę on-line, m.in. dzięki Szkole rodzenia z Bebiprogram.

Tematy wspomnianej Szkoły Rodzenia podzielone są na 5 modułów: ciąża, poród, połóg, noworodek i niemowlę, karmienie piersią oraz, dla chętnych i nie posiadających przeciwwskazań lekarskich (czyli niestety nie dla mnie), zestaw ćwiczeń dla kobiet w ciąży.

Jest dużo czytania, co w dłuższej perspektywie może nużyc, dlatego ja obrałam taktykę "jeden moduł na jeden dzień". Najbardziej przypadły mi oczywiście do gustu filmiki instruktażowe z pielęgnacji noworodka, czyli kąpania, przewijania, pielęgnacji pępuszka, etc.

Każdy rozdział kończy test wiedzy składający się z 10 pytań i krótkie podsumowanie samego modułu w wersji pdf do ściągnięcia.

Przebycie kursu skutkuje takim oto świadectwem :)

środa, 9 marca 2016

Dziecko bez kosztów

W poprzednim roku Gazeta Wyborcza opublikowała artykuł dotyczący kosztów wychowania dziecka. Otóż: "Koszt wychowania jednego dziecka w Polsce (do osiągnięcia 19. roku życia) mieści się w przedziale od 176 tys. do 190 tys. zł, a dwójki dzieci - od 317 tys. do 350 tys. zł".

No to ładnie się mamuśka wpakowałaś, nie ma co! Gratuluję!

Fakt faktem przygotowując wyprawkę dla swoich szkrabów co chwilę łapię się za głowę ile to rzeczy takiemu maluchowi potrzeba na sam początek jego maluszkowego życia - łóżeczko, materacyk, kołderka, rożek, śpiworek, kocyk, otulacz, poduszka, karuzela, kołyska, fotelik, nosidełko, wózek z gondolą, wózek spacerowy, przewijak, kosz na pieluchy, wanienka, ręcznik z kapturkiem, szampon, płyn do kąpieli, waciki, gaziki, chusteczki nawilżane, oliwka, balsam, zasypka, krem na odparzenia, aspirator do nosa, kojec, mata edukacyjna, zabawki, grzechotki, gryzaczki, butelki, smoczki, podgrzewacze, mleko modyfikowane, kaszki, obiadki w słoiczkach, już nie wspominając o całych kontenerach pieluch jednorazowych i różnego rodzaju ubranek...

A dla mnie, czyli dla  mamy maluszka - pas poporodowy, krem na rozstępy, laktator, biustonosze do karmienia, wkładki laktacyjne, fotel do karmienia, poduszka do karmienia, herbatki na laktację, niania elektryczna...

Ostatnio wpadła mi na całe szczęście w ręce książka Giorgii Cozza "Dziecko bez kosztów", która rozprawia się z tym mitem i całą stertą przedmiotów dla dziecka oraz gadżetów "ułatwiających" opiekę nad niemowlęciem.


Sama okładka - prawie że bezkosztowa, bo wykonana z tektury :). Autorka książki przekonała mnie jednak, że da się wychować dziecko (a w moim przypadku dzieci), tak by do końca nie zbankrutować.

Bo tak naprawdę pierwszą i największą potrzebą noworodka jest miłość i rodzicielskie ciepło.

Ocena: 9/10.

poniedziałek, 7 marca 2016

Tydzień Godnego Porodu z Fundacją Rodzić po Ludzku

W ramach kampanii "Rodzę - Mam prawa" Fundacja Rodzić po Ludzku organizuje ogólnopolski cykl spotkań lokalnych dla kobiet. W 55 miastach Polski w ciągu jednego marcowego tygodnia (7-13.03.2016) kobiety będą się edukować w zakresie swoich praw i dzielić doświadczeniami.


Zaprezentowane zostaną najważniejsze zapisy Standardów Opieki Okołoporodowej, odbędą się warsztaty oraz inne formy aktywności w ramach spotkań.

Informacje o wszystkich wydarzeniach dostępne są na stronie www.rodzicpoludzku.pl.

niedziela, 6 marca 2016

Wyprawka, czyli jakie ubranka do szpitala?

W ciągu ostatniego tygodnia lista rzeczy do zrobienia wydłużyła mi się z 22 do 31 punktów, ehh. I jak na razie dopiero 42%, czyli 13 z nich jest odfajkowana. Oczywiście zostały te najgorsze i najcięższe, wymagające najwięcej czasu i zachodu, jak między innymi wyprawka do szpitala.

Zaczęłam od ciuszków dla dzieci i pierwsze pytanie jakie mi się w mojej głowie pojawiło, to jaki w ogóle ma być rozmiar tych ubranek? Jedni piszą o rozmiarach 50, inni 56, jeszcze inni 62... Do jasnej ciasnej! Kupię rozmiarówkę 50, a urodzą mi się giganty, to będę w plecy kupę pieniędzy! Już chyba lepiej jeśli ubranka będą za duże. Tylko, że wtedy maluchy będą mi w takich "żaglach" tonąć...

Postanowiłam zatem na początek żadnych rzeczy nie kupować i zaczęłam przeglądać w internecie oferty typu "oddam za darmo/zamienię ubranka na...". Na razie jestem po jednej takiej wymianie - torba ubranek w rozmiarach 50-68 (łącznie 54 sztuki) za 1 paczkę pieluch i chusteczek Babydream. Poniesiony przeze mnie koszt to jakieś 25 zł :)

Przekonałam się również, że dobrze mieć w swoim otoczeniu znajome mamuśki (dobrze mieć i przede wszystkim dobrze z nimi żyć ;), które niedawno co rodziły. Dziewczyny są naprawdę bardzo chętne do pozbycia się wszelkich zalegających im w domach czy piwnicach ciuszków. Dzięki temu nasz portfel, aż tak bardzo przy kompletowaniu wyprawki dla naszych milusińskich nie ucierpi :)

Poniżej tabela dziecięcych rozmiarów. Myślę, że przyda się nie raz. 

środa, 2 marca 2016

Kąpiel bliźniaków

"Te bliźniaki chyba nie zdają sobie sprawy, że są już na świecie ;) Niesamowite! Prawda?"  (cyt. Multi Med)


P.S. Oczywiście jak na prawdziwą babę przystało, niesamowicie się wzruszyłam...

poniedziałek, 29 lutego 2016

To-do list

Planowany termin porodu mam za 3 miesiące. Tyle jeśli chodzi o teorię. W praktyce, ze względów medycznych, czeka mnie cesarskie cięcie, czyli trzeba liczyć, że na pozałatwianie wszystkich spraw, nadrobienie zaległości, wyspanie się, etc. mam tak jeszcze z dwa miesiące (?).

Usiadłam ostatnio i spisałam wszystko co mam do zrobienia. W punktach. Wyszło mi ich 22, a i tak na pewno o czymś zapomniałam albo coś mi jeszcze w trakcie dojdzie. Odhaczając codziennie 2-3 punkty (naiwna!) potrzebuję ok. 1,5 tygodnia na ich realizację. I to znów tyle w teorii, bo niektóre, takie jak: przygotowanie wyprawki do szpitala dla mnie, sporządzenie wyprawki dla dzieci czy wybór i zakup nowego samochodu wymagają, nie oszukujmy się, dużo więcej czasu. Zakładam, że do końca marca powinnam się jednak z tymi tematami wyrobić.

Czyli co? W kwietniu leżę, pachnę i wypoczywam... w gabinecie KTG chyba :P


P.S. Listę sporządziłam w sobotę, z realizacją wystartowałam w niedzielę, stan po dwóch dniach - odhaczono 7/22, not bad tbh :) Oby tylko tak dalej!