Majówkę, podobnie jak tegoroczne święta Wielkanocne, spędzamy w szpitalu. Przestałam już nawet liczyć ile czasu tu jesteśmy. Od 18 marca, to ile to będzie? 6, 7 tygodni?
Najważniejsze, że cel minimum, czyli dociągnięcie z ciążą do 34 tygodnia, zrealizowaliśmy! Teraz kolejny cel przed nami, tj. rozpoczęcie 36 tygodnia, a to juz jutro :)
Jak tylko tu wylądowaliśmy, przeprowadziłam z moimi brzdącami bardzo poważną rozmowę i ustaliliśmy, że ja zrobię wszystko co w mojej mocy z tą moją "patologiczną szyjką" (będę leżeć, sikać do basenu, modlić się, etc.), a one mają mi się tam trzymać w moim brzuszku do 37 tygodnia minimum. Otrzymałam od nich pozytywną odpowiedź zwrotną (czytaj: kopniaka w żebra), więc jeśli tylko coś mi spróbują zmajstrować i nie wywiązać się z umowy, to po porodzie dostaną takie lańsko w dupska, że popamiętają :P
Nawet teraz, gdy zwolniono mnie już z leżenia (po 26 dniach, oh yeah!) i pozwolono chodzić do łazienki, oszczędzam się ile mogę. Zresztą po tak długim czasie ciągłego przebywania w łóżku, mięśnie nóg gdzieś mi zanikły... nie ma ich, they are lost. Chyba wywieszę zaraz plakat WANTED, być może ktoś je gdzieś widział albo znalazł i mi je odda? Teraz to by mi się szczerze powiedziawszy jakaś rehabilitacja przydała, bo idąc szpitalnym korytarzem obijam się niczym Frankenstein opierając się rękoma to o jedną, to o drugą ścianę...
No nic, walczymy, walczymy dalej o kolejny tydzień dla moich maluchów, tydzień, a może i dwa!
Trzymam kciuki by wszystko było jak najlepiej! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam!
http://kingakosciak.blogspot.com/
Tradycyjnie nie dziękuję. Walczymy dalej :)
OdpowiedzUsuń